Makary Stasiak - strona prywatna polski english
Blog
Galeria
Podziękowania
Kontakt
Blog

2012-06-22 09:32:57

Kiedy mury pomagają uczyć

Zrywamy ze szkołą autorytarną. Koniec klas i ławek. Dziś nie chcemy już uczniów wychowywać pod ten sam model.

Aleksandra Pezda: Uczniowie zamknięci w klasie, kontrolujący wszystko nauczyciel. Od kiedy szkoła taka jest?

Adam Siniecki*: Od kiedy europejskie kraje zaczęły wprowadzać obowiązek nauczania, czyli od XIX w. I od początku szkoła przyjęła wizerunek instytucji autorytarnej. Grupa uczniów "skoszarowana" w ograniczonej przestrzeni, nadzorujący ją urzędnik-nauczyciel, przerwy w określonym momencie - jak w fabryce. Zresztą w XIX w. większość szkół organizowana była przy fabrykach, dla dzieci pracowników.

Do dziś zmieniło się tylko tyle, że grupy uczniów są mniejsze, a pomieszczenia większe, bardziej doświetlone i z dopływem powietrza.

Dopiero w erze internetu ławki i klasy zaczęły nam przeszkadzać?

- Och, nie - już na początku XX w. edukatorzy i architekci zaczęli poszukiwać jakiegoś oddechu. Najpierw dosłownie - w latach 20. pojawiła się idea tzw. szkół otwartych. Realizacje typu "open air" powstawały na fali zdrowego wychowania i rosnącej popularności tężyzny fizycznej. W Europie szalała gruźlica, wydawało się, że wietrząc zdrowo klasy i przeganiając uczniów po powietrzu, uda się zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby. Powstawały przyszkolne podwórka i boiska, budowano nawet klasy bez ścian. Albo szkoły z loggiami, tarasami - w Amsterdamie nawet w ścisłej zabudowie miasta powstała w 1929 r. szkoła na fali tej ideologii. Architekci Johannes Duiker oraz Bernard Bijvoet zaprojektowali budynek z przeszkleniami od podłóg po sufity, okna można całkowicie otworzyć, tak że uczniowie w zasadzie siedzą na wolnym powietrzu. Na dachu - taras z zielenią, sala gimnastyczna na dole również całkowicie otwarta, z niej, na tym samym poziomie, wychodzi się na boisko.

Gruźlicy to nie zwalczyło, do tego w nadmiernie wychłodzonych klasach dzieci zaczęły się częściej przeziębiać, klasy znowu więc zamknięto. Jednak pomysł dużych, przeszklonych pomieszczeń się utrzymał.

Z tego wyrosły tzw. open space'y?

- To były równoległe tendencje. Moda na "open space'y" w szkołach zaczęła się w latach 50. w USA. Łączono powierzchnie kilku klas, żeby umożliwić zajęcia nawet 200-osobowych grup. Liczył się wówczas tzw. team teaching spirit. Ale pomieszczenia dla mniejszych grup nie zniknęły, co więcej - powstał nowy zwyczaj: udostępniania oddzielnych stanowisk i sal do indywidualnych ćwiczeń. Już wtedy - komputerowych. Przykładem współczesnego, totalnego "open space'u" jest szkoła w Stamford w USA zaprojektowana przez Maryann Thompson Architects z Ingrid Strong w 2007 roku. Cały pawilon jest przeszklony, nie ma żadnych przegród pionowych. Wszystkie zajęcia odbywają się w otwartej przestrzeni wewnątrz i na zewnątrz budynku, tylko w obrębie wydzielonych kolorystycznie stref.

"Open space'y" zrodziły się z fascynacji prefabrykacją i przemysłem, dziś odpowiadają raczej na zapotrzebowanie pracy w grupie.

Z podobnej fascynacji powstały u nas w końcu lat 60. tzw. tysiąclatki [w akcji "Tysiąc szkół na tysiąclecie państwa polskiego"] - bardziej jednak miały naśladować powierzchnie biurowe niż fabryczne. Ale nie spowodowało to przyjęcia alternatywnych metod nauczania.

Pamiętajmy, że tendencje w architekturze szkół odzwierciedlają zawsze tendencje w architekturze ogólnej. W budownictwie szkolnym przyjmuje się podobne rozwiązania jak w budownictwie mieszkaniowym czy przemysłowym.

Nigdy nie dominuje ideologia, jakiś nowatorski system pedagogiczny?

- Jest wiele takich przykładów. Choćby tzw. szkoły steinerowskie. System powstał w latach 20. XX w., stawia na rozwój indywidualny dzieci, w zgodzie z naturą - m.in. z powodu naśladownictwa natury bryły tych szkół nie mają geometrycznych kształtów. W salach brak kątów prostych, nawet stropy i sufity nigdy nie pozostają w układzie równoległym. W salach lekcyjnych nie ma typowego układu równoległych ławek, naprzeciw nauczyciela, uczniowie pracują w grupach, tworzą z nauczycielem partnerskie kręgi niż podległe układy typu mistrz - uczniowie. Do tego obok sal lekcyjnych są warsztatowe, gdzie uczniowie ćwiczą rzemiosło i sztuki artystyczne: jest rzeźba, muzyka, teatr - zgodnie z zasadą "nauka przez pracę".

Podobnie w równie ciekawym systemie Johna Deweya, który stworzył w USA podstawy psychologii funkcjonalnej, utożsamiającej nauczanie ze zdobywaniem doświadczenia. Te szkoły posiadają wielofunkcyjne pomieszczenia do zajęć, również warsztatowych i artystycznych. A każdy obiekt zanurzony jest w środowisku naturalnym, dlatego zresztą te szkoły wznoszone są poza miastem.

Właśnie, widziałam szkołę z zielonymi tarasami, na których pasło się bydło...?

- A, to obiekt z modnego ciągle nurtu ekologicznego. Od lat 80. XX w. coraz intensywniej myślimy o ochronie środowiska naturalnego, to się przekłada również na pedagogikę oraz architekturę szkół. Znam szkołę w Holzkirchen zaprojektowaną przez pracownię rheinpark Architekten zbudowaną wewnątrz zielonej skarpy, z trawiastymi tarasami, po których mogą spacerować uczniowie.

Dzisiaj architekci zaspokajają potrzeby nie tylko pedagogów, w proces projektowy często włącza się lokalną społeczność. Jeśli jej zależy na utrzymaniu terenów zielonych akurat w miejscu, gdzie ma stanąć szkoła, powstaje szkoła z wypasem bydła na dachu. Szkoła może odgrywać dodatkową rolę w społeczności - bywa ośrodkiem kultury, miejscem spotkań - to też OK.

Dzisiaj przeszkadzają nam klasy równolatków i 45-minutowe lekcje. Chcemy, aby szkoła znaczyła coś więcej niż tylko zdobyty dyplom.

- To już jest obecne w architekturze! Na przykład Orestad College w Kopenhadze, projekt pracowni architektonicznej 3XN A/S - to obiekt z audytoriami dla dużych, mieszanych grup uczniów. Ale są biurka i boksy dla uczniów, do pracy z komputerem i odrabiania lekcji. Jednak największą zmianą, jaką wniosła architektura tej szkoły, są miejsca relaksu i wyciszenia dla uczniów: wielkie siedziska i pufy, w których uczeń zanurzy się swobodnie i poczyta książkę albo obejrzy film w laptopie.

To nowe podejście do edukacji: stawia na uczniowską samodzielność i kreatywność, komunikację i pracę w grupie. Stąd "open space'y" do wspólnych zajęć, ale i miejsca, gdzie mogą pracować małe grupki uczniów.

Dziś już nie chcemy uczniów wkładać w jednolite ramy, wychowywać pod ten sam model. Dlatego budujemy przestrzeń tak, aby uczeń sam mógł wybierać. Chce rysować? Proszę! Woli poćwiczyć? Oto sala gimnastyczna! Powstają już na świecie szkoły, które dzielą powierzchnię na tę klasowo-lekcyjną i drugą - rekreacyjną oraz twórczą. Są już sale do tańca, teatru, śpiewu, nie tylko do matematyki czy literatury. Koniec z przestrzenią organizowaną pod autorytarny system szkolny. Zrywamy z nią!

*Adam Siniecki - nauczyciel akademicki na Wydziale Architektury Politechniki Poznańskiej, bada wpływ interaktywnych technologii multimedialnych na zmiany w ścisłej zabudowie. Rozmawiałam z nim podczas XVI Konferencji "Miasta w Internecie" w Gdańsku.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Więcej...

« WRÓĆ

|
Dodaj komentarz
Imię

Komentarze
2012-09-21 23:54:09 - W. Boruński
zawsze uznawałem warsztaty za najważniejszy sposób zdobywania wiedzy; to racja
2012-08-17 23:56:46 - Tomek Lipiński
Może jednak warsztaty są lepsze niż tradycyjne lekcje z ławkami i tablicą; przyznaję kiedyś myślałem inaczej...
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29]